sobota, 21 września 2013

Rozdział 12

Wychodziłem właśnie z hotelu, żeby zabrać Rebeccę do Dortmundu gdy zaczepił mnie dziennikarz.
- Chodzą plotki, że zostawił pan Rebeccę Zimmer. Czy to prawda ? - zapytał.
- Czy pan oszalał ?! Ma pan żonę, dziewczynę, cokolwiek ?! Czy zostawił by pan ją po wypadku, bo jest w śpiączce ?! Dlaczego sławnych ludzi oskarża się o taką znieczulicę ?! Czy my nie możemy kochać ?! - wykrzyczałęm na niego. Bąknął tylko pod nosem "przepraszam" i poszedł. Zamówiłem taksówkę i pojechałem do szpitala. Weszłem do sali chwyciłem Rebeccę za rękę i powiedziałem :
- Jedziemy do domu kochanie.
Musnąłem delikatnie jej usta i poszłem po lekarza, by przygotował ją do lotu.

*kilka godzin później*

Samolot powoli szykował się do ladowania. Patrzyłem przez okno na Dortmund. Nagle samolotem coś szarpnęło. "Chyba mamy juz dość kłopotów" pomyślałem. Na szczęście nic się nie stało i samolot bezpiecznie wylądował. na lotnisku czekali Marco i Agatha. Przyjaciółka Rebeccki rzuciła mi się na szyję i rozpłakała. Maco wiedział, że jestem zmęczony lotem i wypadkiem Rebeccki, więc odciągnął ją ode mnie. zaraz wtuliła się w jego ramiona.
Przewieźliśmy Rbeccę do kliniki gzie miała już zarezerwowane miejsce. Gdy lekarze przestali się wokół niej kręcić usiedliśmy przy jej łóżku.
- Minęły już 4 dni od wypadku, a ja ciągle nie mogę pojąć jak to się stało. Dlaczego gdy wszystko zaczyna się świetnie układać to przychodzi ktoś i niszczy to w kilka sekund ? Właściwie dlaczego nie próbował zabić mnie ? Przecież ja stałem mu na przeszkodzie. - zapytałem nie oczekując odpowiedzi.
- Właśnie. Złożysz doniesienie na Wojtka o usiłowanie zabójstwa ? - zapytał Marco.
- Byłem na policji. Gnojek się zmył i nie ma po nim śladu. Wysłali za nim list gończy - odpowiedziałem.
- Ja mu nie daruję - powiedziała milcząca dotąd Agatha. Rozmył jej się makijaż, oczy miała czerwone od płaczu. Gdybyśmy zastali ją taką w innej sytuacji, pobiegłaby do łazienki czerwona - tym razem ze wstydu. Ale teraz dla Agathy wygląd był na ostatnim miejscu. Patrzyła na Rebeccę, a po jej policzkach spływały łzy błyszczące jak diamenty.
- Zostawcie mnie z nią sami. Przyjdę do was niedługo - poprosiłem. Marco i Agatha posłusznie opuścili salę. Gdy zniknęli za drzwiami zacząłem mój monolog :
- Zrobię wszystko żebyś się wybudziła. Zobaczysz jeszcze będziemy szczęśliwi, weźmiemy ślub i będziemy mieć dzieci. Nie zostawię Cię...już gdy pierwszy raz Cię zobaczyłem wiedziałem, że jesteś wyjątkowa.

*kilka dni później*

Wiele godzin spędziłem na Internecie, czytając informację o spiączce. Wiedziałem już chyba wszystko. Czytanie forów i blogó ludzi, którzy się wybudzili podniosło mnie na duchu.
Codzienni przychodziłem do Rebeccki. Zawsze było tak samo - ja mówiłem, a ona milczała. Tego dnia było jesnak inaczej. lekko poruszyła ręką. Uradowany wybiegłem na korytarz żeby poszukać lekarza. Nigdzie go nie było. Gdy w końcu go znalazłem szybko ostudził mój zapał.
- Czasami zdarza się, że ludzie w śpiączce poruszą jakąś częścią ciała. Nie zawsze oznacza to, że się wybudzają... - powiedział.
No tak czytałem o tymm ale byłem zbyt podekscytowany by racjonalnie myśleć.

*wieczorem*

Marco zaprosił mnie na męski wieczór. Siedzieliśmy u niego w salonie popijając piwo i rozmawiając. Marco oczywiście starał sie mnie pocieszyć. Wiem, że nie robi tego złośliwie, ale denerwują mnie już teksty "wszystko będzie dobrze" wciskane mi przez wszystkich. I tak nic nie zmieniają, a rozdrapują jeszcze nie zabliźnione rany..
- Jak idzie z Agathą ? - zapytałem żeby zmienić temat.
- Nie jest łatwa, ale ciągle próbuję. Już coś ruszyło, ale ten wypadek...ona zamknęła się w sobie. Staram się ja pocieszyć. Z każdym dniem jest lepiej, ale do normy daleko...
- Nie trać nadzieji.
__________________________________________________________________
Okropny ten rodział. Krótki, w ogóle nie miałam weny...jutro najdalej po jutrze dodam nowy. Tam zacznie się coś dziać ;p
pamiętaj : komentarz - motywacja dla mnie do pisania
Enjoy .!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz