wtorek, 22 października 2013

Rozdział 19

*oczami Rebeccki*
Nie spodziewałam się, że Mario tak pozytywnie zareaguje na wiadomość, że będzie ojcem. Strasznie się cieszy ciągle przytula się do mojego brzucha i "rozmawia" z dzieckiem. Nikt oprócz jego i Agathy nie wie o mojej ciąży. Zamierzamy to ogłosić na przyjęciu z okazji otwarcia nowego sezonu za dwa dni.

*dzień przyjęcia*

- Ale ty mówisz - oświadczyłam.
- Dobrze - odpowiedział Mario. Jechaliśmy właśnie do restauracji gdzie miało odbyć się przyjęcie. Trzeba było ubrać się elegancko więc wybrałam to, a Mario jak pozostała męska część sztabu i piłkarzy ubrał garnitur.
- Agatha też będzie ? - zapytał Mario.
- Wspominała, że Marco zaprosił ją jako osobę towarzyszącą.- odparłam.
- To chyba nie będziemy musieli ich swatać.
- Myślę, że sami sobie poradzą. - dojechaliśmy pod restaurację.
- Kogo moje oczy widzą ! A na moją imprezkę to się nie przyszło - porzywitał nas Robert z udawanym oburzeniem.
- Wiesz, że źle się czułam.
- Tak, oczywiście. Migrenka ?
- Coś lepszego - włączył się Mario. Robert spojrzał na niego pytająco ale nie drążył tematu. Zresztą i tak się dowie.
Jak na oficjalne co za tym idzie kulturalne przyjęcie atmosfera była przyjemna. Obawiałam się trochę reakcji chłopaków i Kloppa, ale nie tak bardzo jak wcześniej Mario. W końcu nadszedł ten moment. Siedzieliśmy przy stoliku z Robertem, Łukaszem, Kubą, Mitchellem, Kevinem, Matsem, Marco i Agathą. Mario poprosił o uwagę i ogłosił :
- Będę tatą.
- Haha Mario genialny dowcip G E N I A L N Y ! Przez chwilę uwierzyłem ! - powiedział Kevin.
- Tylko, że to nie jest żart. - spokojnie odparła Agatha.
- Nie ? W takim razie gratuluję. - zrefleksował się Kevin. Wszyscy po kolei składali nam gratulacje. Zmieszanie przy naszym stoliku zauważył Klopp i podszedł do nas.
- Co jest ? prezenty chinkowe rozdają ? Nie za wcześnie ? - zapytał.
- Poniekąd - tajemniczo odparł Mats.
- Co znaczy "poniekąd"
- No bo jak Mario z Rebeccą będą mieli dziecko, to my będziemy wujkami, to tak jakby będzie prezent - Mats dostał słowotoku.
- Że mój mały Mario będzie ojcem ?! - przerwał mu Klopp.
- Tak tatusiu - zaśmiał się Mario. Klopp tak jak i  inni złożył nam gratulacje. Do domu wróciliśmy około 12.

*trzy dni później*

- Pośpiesz się, bo później jadę na trening ! - zawołał z dołu Mario.
- Chwila ! - odparłam. Mieliśmy jechać na zakupy dla dziecka. W miarę szybko przebrałam się w to i zeszłam na dół. Pojechaliśmy do mojej ulubionej galerii handlowej. Dziennikarze ciągle nas zaczepiali, w końcu ochrona ich wyprowadziła żebyśmy mogli spokojnie zrobić zakupy. Wróciliśmy do domu obławani różnymi torbami. przy okazji upolowałam świetny zestaw.
Mario pojechał na trening, a ja zabrałam się za segregowanie nowo zakupionych rzeczy. Zadzwonił Mój telefon więc przerwałam układanie i odebrałąm :
"- Halo ?
- Hej. Mogę do ciebie przyjść ? - odezwała się Agatha. Głos miała conajmniej zmartwiony.
- Jasne, ale co ci jest ? Jakoś dziwnie mówisz.
- Powiem c jak przyjdę.
- Ok, czekam "
Cały czas zastanawiałam się od co chodzi Agathcie. W końcu usłysząłm dzwonek do drzwi więc szybko poszłam otworzyć. W ramiona od razu rzuciła mi się Agatha i zaczęła płakać.
- Hej, co jest ? Chodź do pokoju opowiesz mi. - skierowałyśmy się do salonu i usiadłyśmy na kanapie.
- On mnie nie chce rozumiesz ?! Ja się wreszcie zakochałam, a on mnie nie chce ! - wyrzuciła z siebie.
- Skąd ta pewność ?- zapytałam.
- Widziałam go w kawiarni z jakąś dziewczyną.
- Ale to ciebie zaprosił na oficjalne przyjęcie BVB.
- Pewnie Mario go namówił.
- Nie, przysięgam Mario w tym palców nie maczał. Czekaj... jak ta dziewczyna wyglądała ?
- Drobna blondynka o szczupłej twarzy, oczy podobne do Marco.
- Ty mały głupku ! To jest jego siostra ! Mario mi mówił, że przyjechała i widziałam ją na Idunie.
- A jeśli to nie ona ? - odparła niechętnie Agatha, ale widać było, że nie jest juz w stanie głębokiej rozpaczy.
- Na pewno to była ona...mogłam ci powiedzieć...nie było kiedy.
- Nie przepraszaj. To ja powinnam za to bezsensowne zamieszanie.
- Ja tam lubię jak czasami skoczy mi adrenalina - zaśmiałyśmy się.
- To ja juz pójdę. Pozdrów Mario.
______________________________________________________
Lipny ten rozdział strasznie ;/ Nie mam weny w ogóle. Małymi krokami zbliżamy się do końca tego opowiadania, będzie jeszcze kilka rodziałów i epilog. Ale niedługo po zakończeniu tego zacznę nowe : przyjaznktoraprzerodzilasiewmilosc.blogspot.com. Zapraszam !
czytasz = komentujesz ;p


poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 18

*oczami Rebeccki*
Dzisiaj mam zacząć pracę jako psycholog BVB. Trener ma to oficjalnie ogłosić chłopakom, ale oni już wiedzą to od dawna i są bardzo podekcytowani, bo jak mówią "ich poprzednia pani psycholog była niedobra i miałą zły gust". Ja też się bardzo cieszę, gdyż od dawna marzyłam o pracy w BVB i będę mogła spędzać więcej czasu z Mario.
O 15 chłopcy mają terning więc podjechaliśmy z Mario na Signal Iduna Park. Zostałam gorąco przyjęta przez piłkarzy, którzy nie chcieli mnie odstąpić na krok. Kevinowi oberwało się od Mario, bo ciągle wołał do mnie "moja kochana". W końcu trener zawołał ich do siebie i powiedział :
- Na pewno już od dawna o tym wiecie, ale muszę to oficjalnie ogłosić : Rebecca jest od dzisiaj waszym psychologiem - chłopaki znowu się na mnie rzucili, trener musiał ich przywołać do porządku.
- Ale trenerze ! Mario ma ją na codzień, a my nie ! - zaprotestował Mitchell.
- Ale to jest JEGO narzeczona, nie wasza. Poza tym teraz będziecie ją widywać często. - uciął Klopp.
- Narzeczona. Jak to poważnie brzmi. Czy ja ją będę kiedyś miał ? - powiedział Mats.
- Nie martw się też znajdziesz dziewczynę, którą naprawdę pokochasz - pocieszył go Mario.
- W naszej pracy to wbrew pozorom nie jest łatwe. Dziewczyny lecą tylko na sławę i kasę. - włączył się Mitchell.
- No. Ciężko znaleźć taką, która naprawdę kocha. - skwitował Mats.

*następnego dnia*

Dzisiaj zaczynałąm już normalną pracę. Musiałam przygotować  chłopkaków do ważnego meczu. Nie miałam w ogóle siły, cały dzień było mi niedobrze i kręciło mi się w głowie. Nie powiedziałąm o tym Mario zaraz zacząłby się doszukiwać nie wiadomo jakich chorób, ale nie dało się ukryć, że wyglądałam źle.
- Co ci jest kochanie ?  - zapytał Mario.
- Nic - odparłam.
- Przecież widzę, że jesteś blada.
- Trochę mi niedobrze.
- Jadłaś coś dzisiaj ?
- Tak. Naprawdę nic mi nie jest przejdzie mi.
- Mam nadzieję.
- Robert organizuje dzisiaj imprezę, ale jak się źle czujesz to może nie pójdziemy ?
- Jeśli już to ja nie pójdę. Nie będę ci psuć zabawy.
- Ja ty będziesz siedzieć sama w domu to i tak nie będę się dobrze bawić.
- Nie przesadzaj. Najwyżej nie będziesz siedział długo. - ucięłam. Miałam pewne przypuszczenia, ale nie chciałam się dzielić nimi z Mario póki nie jest to jeszcze pewne.

* o 17*

- Nie będę długo myszko jak coś to dzwoń - powiedział Mario i poszedł na imprezę. Nie chciałam dłużej czekać w niepewności i poszłam do apteki. Gdy wróciłam od razu zrobiłam test. Tak jak myślałam na małym prostokąciku widniały dwie kreski. "Mario będzie wkurzony najpierw mieliśmy zająć się karierą i życia trochę użyć, dopiero potem dziecko" - pomyślałam. Nie wiedziałąm co mam zrobić. Zadzwoniłam do Agathy.
" - Cześć.
- Przyjedziesz do mnie ? - zapytałam.
- Co się stało ?
- To nie jest rozmowa na telefon. Proszę przyjedź.
- Ok, zaraz będę"
Po 15 minutach zjawiła się Agatha.
- Co jest ? - zapytała od progu.
- Chodź do pokoju wszystko ci opowiem.- skierowałyśmy się do przestronnego salonu i usiadłyśmy na kanapie.
- Ja...jestem w ciąży - powiedziałam.
- To super ! - entuzjastycznie odparła Agatha.
- Nie powiedziałabym
- Mario nie chce mieć dzieci ?
- Chce. Tylko najpierw miałabyć kariera, mieliśmy nacieszyć się sobą, dopiero potem dziecko.
- Wie ?
- Nie. Sama się dopiero dowiedziałam.
- Musisz mu powiedzieć. Im wcześniej tym lepiej.
- Boję się jak zareaguje...
- Myślę, że nie będzie zły. Na pewno cię nie zostawi on taki nie jest.

*oczami Mario*

Impreza byłą wyjątkowo "kulturalna" jak na ekipę z BVB. Martwiłem się o Rebeccę, siedzi sama w domu nie wiem jak się czuje. Właśnie miałem do niej zadzwonić gdy koło mnie usiadł Marco i zapytał :
- Co ci jest ? Jesteś jakiś markotny.
- Rebecca dzisiaj źle się czuła, nie wiem co jej jest. Została w domu trochę się o nią martwię. - odparłem.
- Nic jej nie będzie każdy czasem źle się czuje.
- Oby. Dobra idę obiecałem jej, że nie będę długo.
- Zmieniłeś się - powiedział Marco.
- To źle ? - zapytałem.
- Nie. Zmieniłeś się na lepsze. Nie jesteś już tym Mario podrywaczem, którego kręcą przygodne romanse.
- Zakochałem się - odparłem.
Po 10 minutach byłem w domu.
- Jak się czujesz ? - zapytałem Rebeccę.
- Już lepiej - odparła.
- Nudziłaś się ?
- Nie, Agatha do mnie wpadła. - chwyciłem ją w tali i przyciągnąłem do siebie. Delikatnie musąłem jej usta, ale wyrwała mi się.
- Muszę ci coś powiedzieć - oznajmiła.
- Mam się bać ? - zapytałem.
- To zależy od ciebie.
- Dobra mów.
- Ale ja się boję jak zareagujesz.
- Rebecca mów mi zaraz co się stało.
- ... będziesz tatusiem.
- Naprawdę ? Nawet nie wiesz jak się cieszę !
- Nie jesteś zły ?
- Dlaczego miałybym być ?
- Bo najpierw mieliśmy użyć życia, dziecko miało być później.
- Ale skoro już jest możemy się tylko cieszyć. - posłałem jej uśmiech.
- Masz rację - odparła, a ja znowu przyciągnąłem ją do siebie tym razem nie wyrwałą się. Zaczęliśmy się całować.
______________________________________________
Jest 18 :) Myślę, że lepszy od poprzeniego, ale opinię pozostawiam wam. Nie wiem kiedy dodam następny, ale raczej w tym tygodniu. Jeśli czytasz, skometuj to motywuije do pisania.

Nowy blog

Wpadłam na pomysł nowego opowiadania. Zacznę je pisać gdy skończę te, ale założyłam mu już stronę, dodałam bohaterów i prolog. Myślę, że będzie lepsze od tego gdyż mam już większe doświadczenie i to nowe będzie miało więcej wątków oraz ilustracje.
                                http://przyjaznktoraprzerodzilasiewmilosc.blogspot.com/

sobota, 12 października 2013

Rozdział 17

Następnego dnia obudziłam się w łóżku Mario, ale jego tam nie było. Poczułam ładny zapach i podążyłam w kierunku z którego dochodził. Dotarłam do kuchni gdzie stacjonował Mario
- Co tak ładnie pachnie ? - zapytałam.
- Robię śniadanie - odparł.
- Hmmm...a co jemy ?
- Gofry. Mogą być ?
- Pewnie - powiedziałam i pomogłam mu w dokończeniu śniadania. Gdy jedliśmy oznajmiłam :
- Agatha znalazła pracę w wytwórni płytowej. Poznała tak jakąś Ewelinę, która jest hiszpanką. Podobno światna z niej babka, jak to Agatha określiła "idealna kompanka do naszych szalonych imprez". Właśnie organizuje imprezę u Marco i ma nas z nią zapoznać. Jutro o 17 mamy się stawić u Reusa.
- Czyli imprezka się szykuje. - ucieszył się.
- Mam prośbę. Wypytałbyś Marco czy Agatha się mu podoba ?- zapytałam.
- A co, swatanko ?  - posłał mi rozbrajający uśmiech.
- Czemu by nie ?
- Wchodzę w to. Ja wypytam Marco, tobie zostawiam Agathę.
- Nie ma takiej potrzeby.
- Czemu ?
- Sama mi powiedziała, że podoba się jej nasz Reusik.
- No to świetnie.

*oczami Mario następnego dnia*

- I jak ? - zapytała Rebecca wychodząc z łazienki ubrana w kreację na imprezę.
- Ślicznie, jak zawsze - odparłem i ją pocałowałem.
- A ty w czym idziesz ? - zapytała.
- Myślę żeby ubrać to. - pokazałem jej kreację.
- Bez szału - skomentowała.
- Aż tak źle ?
- Nie no żartuję. Jest świetnie.
- Kupimy jakiś alkochol czy coś ? - zapytałem.
- Pewnie tam będzie, ale alkocholu nigdy dość szczególnie na party hard - uśmiechnęła się.
 Równo o 17 stawiliśmy się pod domem Reusa. Zadzwoniliśmy do drzwi, otworzyła nam radosna Agatha.
- Siema ludzie zajmijcie się muzyką, my z Marco robimy jedzenie. Ruszać tyłki zaraz wbiją inni. - powiedziała na powitanie. Spojrzałem na Rebeccę wzrokiem mówiącym "brała coś?", ponieważ Agatha była zwykle spkojna i zrównoważna, dopiero po alkocholu odlatywała. Mimo to posłusznie zajęliśmy się sprzętem muzycznym. Chwilę później zadzwonił dzwonek. Do drzwi podbiegła Agatha. Po chwili wróiła z jakąś dziewczyną. Domyśliłem się, że to Ewelina po jej dość ciemnej karnacji.
- To jest Ewelina, z którą pracuję. - powiedziała Agatha.
- Ewelina jestem - uściskała mnie i Rebeccę. Od razu widać, że sympatyczna z niej dziewczyna, Ahatha się nie myliła.
 Zaczęli się schodzic pozostali goście : Kevin, Robert, Kuba, Łukasz, Mats, Mitchell oraz inni piłkarze i ich partnerki. Usiadłem z Marco w salonie i zapytałem :
- Podoba ci się Agatha ?
- Fajna dziewczyna. Ale nie wiem czy ona mnie zechce. Nie będę się narzucał, jest trochę skryta nie chcę jej przestraszyć. - odparł.
- Spróbuj. Może się uda. Jak jest nawalona to się otwiera masz dzisiaj szansę - puściłem do niego oko.
 Impreza zaczęła się rozkęcać, najpierw były drinki potem Kevin przyleciał i krzyknął :
- Mamy maryśkę !!! - zapalił jej trochę i wszyscy się najebali. Ja nie odlatuję zbyt szybko, więc nie robiłem jakiś strasznych głupstw, ale Robert wyleciał na ogród i wlazł na drzewo krzycząc "jestem małpą !". Nagrałem go pokażę mu filmik jutro. Kevin stał przodem do ściany i udawał, że ją rucha. Mitchel wił się po podlodze krzycząc "jestem gąsienicą". Ewelina biegała po mieszkaniu podśpiewując pod nosem dziwną melodię i machając rękami jakby latała. O drugiej w nocy film mi się urwał i obudziłem się o 10. Rebecca jeszcze spała. Wokół panował burdel, a mnie dręczył kac. Marco spał na wyspie kuchennej, Kuba pod stołem, a Ewelina rozwalona na dywanie trzymając krzesło za nogę. Ruszyłem się z kanapy i posżłem poszukac innych. Kevina znalazłem włazience, robił zdecydowany szał spał przytulony do kibla. Zrobiłem mu zdjęcie i poklepałem po policzku, żeby się obudził. Był bardzo zdezorientowany, a ja zacząłem się śmiać. Potem poszłem do jednej z sypialni, w której w miarę normalnie, bo na łóżku spał Mats. Postanowiłem go nie budzić i wróciłem do Rebeccki, która się już obudziła. Pokazałem jej zdjęcie Kevina.
- Hahaha, szalony.- skomentowała.
- Jak to kevin - skwitowałem.
______________________________________________________
Taki krótki  nie miałam zbyt weny ;/ Jutro, w poniedziałek najdalej we wtrorek dodam kolejny.
czytasz = komentujesz
Enjoy !


niedziela, 6 października 2013

Rozdział 16

* oczami Mario*

- Oświadczyłeś się ? - zapytał Marco. Siedzieliśmy u mnie w domu, a Agatha zabrała mi Rebeccę na zakupy.
- Jeszcze  nie. Chcę to zrobić podczas finału LM. Bez względu na to czy wygramy.
- I tak przy wszystkich na stadionie ? - zapytał Reus.
- Niech się czuje wyjątkowa. Nie każda dziewczyna może mieć takie oświadczyny - odparłem.

*oczami Rebeccki*

Agatha chciała mnie wyciągnąć na zakupy. nie chciałam zostawiać Mario, ale powiedział żebym sobie poszalała i wręczył mi swoją kartę kredytową.
Kupiłam dwa zestawy : taki i taki, a Agatha taki i taki. Zadowolone z zakupów wóciłysmy do domu Mario gdzie mieszkałam razem z nim. Chłopaki siedzieli w salonie i oglądali jakiś mecz. Na nasz widok Mario powiedział
- Cześć kochanie. Zostało mi coś na tej karcie ?
- Powiedziałeś żebym sobie poszalała, ale zostało całkiem sporo - odparłam udając obrażoną.
- No przecież się nie gniewam - powiedział i pocałował mnie na udobruchanie.
- Dziewczyny jek wiecie niedługo finał LM. Czeka nas spotkanie z Barceloną. Czy zaszczycicie nas swą obecnością na tym jakże ważnym meczu ? - zapytał Marco.
- No oczywiście - odparłyśmy. Marco puścił oko do Marco, więc zapytałam :
- Co wy tam knujecie ?
- Nic, nic. Po prostu cieszymy się, że tam będziecie - powiedział Mario. Nie uwierzyłam mu, Agatha też. Co kombinują czas pokaże.

*dzień meczu oczami Mario*

- Stresujesz się ? - zapytała Rebecca.
- Meczem nie. Nie pierwszy raz gram w takim ważnym spotkaniu. - odparłem.
- Jestes jakiś dziwny - nie dawała za wygraną.
- Naprawde nic mi nie jest - uśmiechnąłem się.
- Mario koniec romansowania ! jeszcze godzinę trenigu i masz wole do meczu, zdążysz sobie jeszcze pogadać. - zawołał mnie Klopp.
- Muszę iść - powiedziałem do Rebeccki i pocalowałem ją.

*oczami Rebeccki*

Wróciłam do Agathy siedzącej na ławce rezerwowych. Oglądałyśmy przez chcwilę trening chłopaków. Dzisiaj byli skupieni i nie wariowali jak zwykle.
- Wiesz, chyba się zakochałam - odezwała się Agatha.
- W kim ? - zapytałam. Agatha nie należy do osób szybko się zakochujących.
- W Marco. Ostatnio spędzałam z nim dużo czasu. Jest miły i zdążyłam go dobrze poznać - odparła.
- Może wyślę Mario żeby coś od niego wyciągnął. - zaproponowałam.
- A jak mu coś wygada ?
- Nie wygada. Znam go dobrze.
- Masz prawdziwe szczęśie, że poznałaś takiego faceta. On cie bardzo kocha.
- Nie wiem czym sobie na niego zasłużyłam. To co z moją propozycją ?
- Możemy spróbować.

*15 minut przed meczem*

- Na pewno wygracie, wierzę w was - powiedziałam do Mario i dałam mu całusa. Potem skierowałam się z Agathą na nasze miejsca na trybunach Signal Iduna Park gdzie miał się właśnie odbyć finał Ligi Mistrzów. Obie z Agathą wierzyłyśmy w zwycięstwo naszych pszczółek. Bardzo lubię Barcelonę, ale w serco mam tylko Borussię, no i mój kochany wariat tam gra.
Sędzia zagwizdał i zaczęła się pierwsza połowa meczu. Zarówno Borussia jaki i Barcelona dawały z siebie wszystko. Obie z Aghathą darłśmy się chyba najgłośniej z wszystkich kibiców zagrzewają do wali nasze pszczółki. W 37 minucie spotkania Messi strzelił Borussi bramkę. Byłyśmy z tym bardzo niepocieszone, ale Barcelonie nie dane było długo cieszyć się prowadzeniem i już w 40 minucie Mario wyrównał na 1-1. Byłam z niego bardzo dumna. Spojrzał na mnie i pokazał mi serduszko. Wszystkie dziewczyny na trybunach szalały, tylko mu z Agatha wiedziałyśmy dla kogo przeznaczone było to serduszko.
W 71 minucie Marco strzelił decydującą bramkę i Borussia zwyciężyła Ligę Mistrzów.
Po końcowym gwizdku zeszłyśmy wraz z innymi partnerkami piłkarzy na murawę, by im pogratulować. Nagle wszyscy ustawili się w koło, gdzie nie wiem dlaczego znalazłam się w środku. Podszedł do mnie Mario, uklęknął i powiedział :
- Czy chcesz przyjąć moje nazwisko i męczyć się ze mną do końca życia ?
Byłam bardzo wzyruszona udało mi się jakoś powiedzieć "tak" i rzucić się mu na szyję. Mario założył mi pierścionek na palec, a wszyscy zaczęli wiwatować.
______________________________________________
Trochę pozmyślałam, bo nie było fiału Ligi Mistrzów FCB-BVB, ale na potrzeby opowiadania wymyśliłam to spotkanie. Do następnego ;p

piątek, 4 października 2013

Rodział 15

- A to suka ! Wiedziałem, że jest psychiczna, ale nie sądziłem, że aż tak. - powiedział Marco. Siedzieliśmy w moim domu. Właśnie wróciłem z kilniki.
- Dobrze, że pięlęgniarka ją nakryła. Gdybym ja ją zobaczył udusiłbym ją gołymi rękami. - odparłem.
- No, miała szczęście.
- Czemu wszyscy się tak na nią uwięli ? Najpierw ten Wojtek próbował ją zgwałcić, potem zabić. Teraz Julia. To jest jakaś masakra - powiedziałem.
- Dziewczyna przyciąga problemy jak magnes. Dobrze, że ma ciebie.

*dwa dni później*

Minął już miesiąc odkąd Rebecca zapadła w śpiączkę. Codziennie przychodziłem do kliniki, by ją odwiedzić. Nic się nie zmieniało, aż do dzisiaj.
Weszłem do sali nr. 10, w której leżała Rebecca.
- Cześć kochanie - powiedziałem. Jak zwykle nie usłyszałem odpowiedzi. Przyzwyczaiłem się już do tego. Od jakichś dwóch tygodni czytam jej książki. Lekarze mówią, że to pomaga. Tak też zrobiłem i dzisiaj. Gdy skończyłem rodział zapytałem :
- Chcesz tego słuchać dalej czy zacząć inną książkę ? - nie odpowiedziała, ale poruszyła głową. Zobaczyłem, że drżą jej powieki, więc poszłem po lekarza. Podążyłem za nim z powrotem do sali Rebeccki.
- Pani Zimmer się wybudza, Proszę się odsunąć, a najlepiej opuścić salę. - powiedział. Podekscytowany wyszłem na korytarz i usiadłem na ławce na przeciwko sali Rebeccki. Nie wiedziałem co z sobą zrobić więc zadzwoniłem do Marco. Obiecał, że przyjedzie za godzinę i weźmie ze sbobą Agathę.
Po 15 minutach z sali wyszedł lekarz i powiedział :
- Pani Rebecca się wybudziła. Pytała o pana. Wie już, że była w śpiączce.
- Mogę do nij pójść ? - zapytałem.
- Oczywiście. Ale proszę jej nie męczyć za bardzo.
Prawie wbiegłem do sali. Po raz pierwszy od wypadku spojrzałęm jej w oczy. Na mój widok uśmiechnęła się lekko.
- Kochanie...tak badzo tęskniłem - powiedziałem siadając koło jej łóżka.
- Co się stało ? - zapytała. Głos miała zachrypnięty, pewnie od nieużywania krtani.
- Byliśmy na Malcie - zacząłem
- Pamiętam. Weszliśmy na klif, przyszli twoi fani. Poczułam czyjeś ręce na plecach i dalej już nic nie pamiętam. Obudziłam się tutaj. Lekarz powiedział, że miesiąc byłam w śpiączce. Wiesz, czułam twoją obecność. - przerwała mi.
- Wojtek zepchnął cię z klifu. nie wiem z kąd on się tak wziął. Byłem na policji ale gdzieś się zmył. Z Malty wróciliśmy do Dortmundu i cały czas byłaś w tej klinice. W tym czasie pojawiła się moja była. Chciała do mnie wrócić, ale ja nie chciałem. Próbowała za wszelką cenę mnie zdobyć i chciała cię zabić. Na szczęście pielęgniara przechodziła koło sali i ją przyłapała. To było trzy dni temu. I dzisiaj się wybudziłaś - streściłem jej wydarzenia ostatniego miesiąca.
- Co ja mam za życie ? wszyscy mnie nie nawidzą. mam tylko ciebie... - powiedziała.
- No i Maco i Agathę
- Ale tylko ciebie kocham. - odparła, a ja ją pocałowałem.
- Niedługo przyjadą.- poinformowałem ją.
- To dobrze. Dawno się z nimi nie widziałam.
- Tak się cieszę. Przez cały miesiąc się nie uśmiechałem, w końcu mogę to zrobić - powiedziałem.
- To dobrze, bo uwielbiam twój uśmiech. - skwitowała Rebecca.
- Jutro możesz wrócić do domu. Właśnie, Klopp obiecał, że jak się wybudzisz możesz pracować jako nasz psycholog.
- Czyli trochę opłacał się ten wypadek - powiedziała.
- Załatwiłbym ci tę pracę i bez tego. Ale nie ma co myśleć co by było gdyby. Żyjmy jutrem.
- Marianku jakie filozoficzne myśli ! - powiedziała z udawaną powagą.
- Widzisz jakiego masz mądrego chłopaka - powiedziałem i pocałowałem ją w czoło.

*oczami Rebeccki*

Pamiętam, że ktoś mnie pchnął. Potem obudział się w klinice i oświadczono mi, że miesiąc byłam w śpiączce. Mario powiedział mi co się stało. Dlaczego wszyscy się tak na mnie uwzięli ? Co ja im zrobiłam ? Mam tylko Mario i kilku wiernych przyjaciół. To tylko dla nich nadal żyję.

*następnego dnia*

Mario przyjechał po mnie o 10. Poprosiłam go, żeby mi przyniósł jakieś ubrania, w czymś przecież mudszę wócić do domu. Przyniósł mi taki zestaw. Na szczęście ma chłopak gust, więc wyglądałam do rzeczy. Szpital opuściliśmy o 11 i od razu wóciliśmy do domu, gdzie czekali na nas Agatha z Marco.
____________________________________________
W weekend postaram się dodać nowy ;p
czytasz = komentujesz

wtorek, 1 października 2013

Rozdział 14

Wczorajsze wydarzenia znowu wybiły mnie z rytmu do którego już zdążyłem się przyzwyczaić. Julia teraz nie da mi spokoju. Postanowiłem, że pojadę dzisiaj Z Marco do jubilera i kupię pierścionek Dla Rebeccki. Gdy tylko się wybudzi oświadczę się jej.

* o 13.00*

- A ten ? - zapytał Marco.
- Nie. Chcę żeby był dlelikatny, nie krzykliwy, a jednocześnie bogaty. rebecca lubi minimalizm. - odpowidzałem. Byliśmy juz u 3 jubilerów i jeszcze nic nie wybrałem.
- No to patrz na to. Złoty z trzema brylantami. W środku duży po bokach małe. Co ty na to ?
- Poprawny, aczkolwiek wolałbym coś bardziej wyszukanego - powiedziałem z udawaną powagą, a Marco parsknął śmiechem.
- To może zapytaj czy robią na zamówienie. To da upust twej wyszukanej fantazji na temat pierścionka zaręczynowego - powiedział.
- Chodź jeszcze do tego na -1 może będzie coś ciekawego - powiedziałem, bo byliśmy w galerii handlowej.

*półtora godziny później*

Znaleźliśmy śliczny pierścionek. Do złotej obrączki przyczepione jest brylantowe serduszko mieniące się tysiącami barw. Pierścionek robił ogromne ważenie i miałem nadzieję, że spodoba się Rebecce.
Siedziałem właśnie na kanapie i oglądałem jakieś bzdury w TV. Brakowało mi Rebeccki, z którą mogłem pogadać i się do niej przytulić. Brakowało mi jej bliskości. Nagle  usłyszałem dzwonek do drzwi. Niechętnie zwlokłem się z kanapy i poszłem otworzyć. Za dzrzwiami stała wyzywająco ubrana Julia i jak zwykle uśmiechała się zalotnie.
- Czego chcesz ? - zapytałem niezbyt uprzejmie. Zwykle nie odnoszę się tak do kobiet ale na Julii nie robiło to żadnego wrażenia więc mogłem sobie na to pozwolić.
- Przyszłam zapytać czy przemyślałeś powrót do mnie. - powiedziała bezceremonialnie.
- Nie ma nad czym myśleć - odpowiedziałem i chciałem zamknąć drzwi ale przystrzymała je nogą. Otworzyła je na oścież, weszła do środka i zamknęła je za sobą. Objęła mnie ręką za szyję i zbliżyła twarz niebezpiecznie blisko mojej.
- przeciez wiem, że mnie ciągle kochasz. Masz to wypisane w oczach. - powiedziała.
- Dziewczyno ogarnij się ! Czy do ciebie nie docira, że już nigdy nie będziemy razem ?! - krzyknąłem i odczepiłem ją od siebie.
- Niegdy nie mów nigdy kochanie - odparła majac w dupie moje słowa.
- Nie kocham cię i nie chcę z tobą być. Znalazłem już swoją jedyną, Zrozumiesz to wreszcie ?!
- Jeszcze tego pożałujesz. Będziesz jeszcze za mną się uganiać - powiedziała
- No już lecę, pędzę, zapierdalam ! - odparłem i odprowadziłęm ją za drzwi i zamknąłem je za nią.

*oczami Julii*

Ale ten Mario jest głupiutki ! Znalazł sobie jakąś świętoszkę, która tylko po szpitalach jeździ i uczepił się jej jak rzep psiego ogona ! W gazecie czytałam w jakiej klinice leży ta cała Zimmer...może by tak uwolnić go od tej zołzy ? Może wtedy dostrzeże co przez ten czas tracił.

*pół godziny później*

- Jest pani dla niej rodziną ? - zapytała pielęgniarka mierząc mnie podejrzliwym spojrzeniem
- Jestem jej przyjaciółką - odpowiedziałam.
- Zadzwonię do pana Gotze żeby się upewnić.
- Nie trzeba fatygować Mario on ma teraz dużo treningów. Ja tylko na chwilę.
- No dobrze. Sala 10.
Poszłam do sali, w której leży wybranka mojego byłego. Stanęłam przy jej łóżku. Całkiem ładna...ale nie przyszłam tu rozczulać się nad jej urodą. Wyjęłam z torebki strzykawkę i buteleczke z płynną trucizną. Właśnie napełniałam strzykawkę płynem gdy do sali weszła pielęgniarka.
- Co pani robi ?! - krzyknęłą.
- Ja...ten..no.. - zaczęłam się jąkać. Pielęgniarka podeszła do  mnie i wyrwała mi buteleczke i strzykawkę..
- Chciała pani ją zabić ! - wyszła na korytarz i krzyknęła
- Ochrona ! - nie miałam jak uciec więc czekałam, aż mnie zabiorą...

*oczami Mario*

Oglądałem jakiś nudny film i przysnąłem na kanapie. Obudził mnie telefon :
"- Czy dodzwoniłam się do pana Gotze ? - zapytał głos w słuchawce.
- Tak co się stało ? - odpowiedziałem.
- Jakaś dziewczyna próbowała zabić panią Zimmer. Na szczęście przechodziłam tamtędy i w porę zareagowałam.
- Zaraz tam będę."
Wiem kim jest ta dziewczyna. To oczywiście JUlia. Szybko wsiadłem do samochodu i pojechałem do szpitala. Po drodze zadzwoniłem do Marco i opowiedziałem co się stało.
Gdy dotarłem na miejsce czekali już tam policjant i rozemocjonowana pielęgniarka.
- Co z Rebeccą ? - zapytałem.
- Wszystko w porządku. Pięlęgniarka zareagowała w porę i nic się nie stało. Panią Julię czeka rozprawa za usiowanie zabójstwa. - powiedział policjant.
__________________________________________________
Jest kolejny :) Mam już gotowy następny ale dodam go w czwartek lub piątek, bo jutro nie mam czasu. Jeśli czytasz tego bloga koniecznie zostaw komentarz pod tym postem. Jeśli nie będzie żadnego komentarza to zawieszam bloga. Im więcej komentarzy tym większa motywacja dla  mnie do pisania. Enjoy !