sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 20

Dni mijały szybko i zanim się spostrzegłam byłam już w 5 miesiącu ciąży. Nie byłam sama - okazało się, że Ewelina także będzie miała dziecko. Jej partner - Roberto jest bogatym biznesmenem. Często razem odwiedzają mnie i Mario, a i my przychodzimy do nich.
Dzisiaj Mario jest na treningu więc postanowiłam, że zaproszę Agathę i Ewelinę na babskie spotkanie. Około  14 usłyszałam dzwonek do drzwi. Pomyślałam, że to dziewczyny i poszłam otworzyć. Nikogo nie było za drzwiami więc już miałam je zamknąć ale zobaczyłam na wycieraczce białą kopertę. Wzięłam ją i poszłam z powrotem do pokoju. Usiadłam na sofie i otworzyłam tajemniczą kopertę. Wznajdowałą się w niej kartka A4. Przyklejone do niej były litery wycięte z gazet układające się w napis :
   "Myślisz, że dam ci spokój ?"
Przeraziłam się. Kto znowu ? Wojtek ? Julia ? Nie to drugie raczej odpada, bo jest więzieniu za usiłowanie zabójstwa. Moje rozkminy przerwał dzwonek do drzwi. Na nogach jak z waty podeszłąm do drzwi i wyjrzałąm przez wizjer. Tym razem były to Agatha i Ewelina. Wpuściłam je do środka. Od razu zauważyły, że coś jest nie tak.
- Co jest ? - zapytała Agatha. Podałam jej kartkę, a gdy obie z Eweliną zobaczyły jej treść spojrzały na mnie z przerażeniem.
- Musisz to zgłosić na policję - oświadczyła Ewelina.
- I co to da ? - odparłam.
- Dostaniesz ochronę czy coś.
- Waśnie - zawtórowała jej Agatha.
Dziewczyny posiedziały jeszcze chwilęi poszły. Postanowiłam, że jednak pójdę na policję. BYła już jesień więc szybko się sciemniało. Szłam mało uczęszczaną ulicą więc czułam niepokój. Nagle poczułam uderzenie w plecy. Przewróciłam się na chodnik i skuliłam żeby osłonić brzuch. Mimowolnie spojrzałam na twarz oprawcy. Miał kominiarkę ale był to mężczyzna. Wojtek ? Nie byłam w stanie racjonalnie myśleć, a sprawca nadal mnie bił. Kilka razy udało mu się trafić w brzuch. W końcu uciekł. Wszytko mnie bolało, a najbardziej brzuch. Resztkami sił zadzwoniłam do Mario :
- Halo ? - odezwał się.
- M..mario przyjedź do mnie. - wyjąkałąm.
- Gdzie jesteś ? Co się stało ?
- Jestem na Westellhenweg. Przyjedź szybko.
- Zaraz będę.

*oczami Mario*

Zdenerwowany jechałem ulicami Dortmundu. W końcu dojechałem na ulicę wskazaną przez Rebeccę. Wysiadłem z samochodu i zacząłem jej szukać. Znalazłem ją skuloną na chodniku. Natychmiast do nij podbiegłem.
- Co się stało ?! - zapytałem
- On... pobił mnie. Brzuch mnie boli - wyjąkała. Cała się trzęsła.
- Spokojnie już zabieram cię do szpitala.

*w szpitalu*

Czekałem zdenerwowany na korytarzu. Zadzwoniłem po Marco, Agathę, Ewelinę...chyba wszystkim znajomym kazałem przyjechać. Razem ze mna czekali w napięciu. Godziny mijały, a o Rebecce i dziecku nie było informacji. W końcu pojawił się lekarz i powiedział :
- Poproszę do siebie pana Gotze. - podążyłem za lekarzem do jakiegoś gabinetu. Usiadłem naprzeciwko niego przy biurku.
- Z panią Rebeccą wszystko w porządku - powiedział.
- Ale co z... - zacząłem.
- Niestety. Dzieka nie udało się uratować...przykro mi. - przerwał mi. Nie byłem w stanie nic powiedzieć, chociaż miałem ochotę krzyczeć. Wydostałem się jakoś na korytarz i oznajmiłem :
- Z Rebeccą wszystko w porządku...ale dziecko...- po moim policzku spłynęłą łza. Agatha i Ewelina przytuliły mnie.

*godzinę później*

Lekarz oznajmił, że mogę pójść do Rebeccki. Niepewnie przekroczyłem próg sali i podesżłem do jej łóżka. Nie zareagowała, tylko patrzyła tępo w sufit. Nic nie mówiłem tylko przytuliłem ją. Z jej oczu zaczęły wypływać łzy. Nie starałem się jej pocieszyć, nie mowiłem żadnych "wszystko się ułoży" czy "będzie dobrze". Wiedziałem, że to i tak nic nie da.
_______________________________________________________
Przepraszam, że aż tak długo nic nie dodawałam ale nie miałam ani weny ani czasu. Opowiadanie miało być dłuższe ale będzią jeszcze jakiś 2 rozdziały i epilog, bo zaczęłam je spontanicznie i bez planu, oraz stworzyłam za mało wątków i teraz się zablokowałam. Gdy Uporam się z tym opowiadaniem i odpocznę trochę zacznę nowe, mam nadzieje lepsze : http://przyjaznktoraprzerodzilasiewmilosc.blogspot.com/  Proszę o komentarze dla motywacji :)

2 komentarze:

  1. Jezuu. :'(
    Rozdział cudny. :) Czekam na następny i szkoda,że już kończysz pisać tego bloga bo naprawdę jest fajny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wpadłam przez przypadek na twojego bloga ale jak zaczęłam czytać to mi się strasznie spodobał. :D
    Rozdział genialny. ;)
    Czekam na następny. ;p
    Zapraszam do mnie:
    http://freundschaft-die-in-der-liebe-einge.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń