niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 22

Jechaliśmy, jechaliśmy, gdy nagle zobaczyłam Rebeckę idącą z walizką.
- Rebecka!!- krzyknęłam do niej.
-. . . . .
- Rebecka kochanie!! Wsiadaj!!- powiedział Mario gdy podjechaliśmy pod nią.
- Nie chcę! Przejdę się!- rzuciła i skierowała kroki w drugą stronę.
- Becky nie wkurzaj mnie i wsiadaj!!- krzyknęłam zła.
- Jesuuu no już!- odparła i niechętnie wsiadła do auta.

Oczami Rebecki *

Po cholerę po mnie przyjechali. Nie chciałam z nimi wcale jechać! Mogłam się przejść! To nieee.... Szanowny pan Goetze musiał wymyślić odbieranie mnie ze szpitala..... Grrr jestem wściekła na  niego i Agatę.... Czy oni nie umieją uszanować mojej decyzji?? Nie mam ochoty jak na razie z nimi rozmawiać. Nie mam pojęcia czy oni są aż tak tępi, czy po prostu mnie olewają!!

Zajechaliśmy do domu. "Mojego" i Mario.

- Ja się spakuję i mnie już nie ma.!- rzuciłam zamykając się w sypialni.
- Rebecka przestań!Uspokój się!- usłyszałam głos Mario za drzwiami.
- Spadaj!- warknęłam oschle.
- Becky.... no błagam cię!- powiedział.
- Daj mi spokój. Nie chcę być dla ciebie ciężarem!
-  Nie jesteś i nigdy nim nie byłaś, ani nie będziesz!- zapewniał mnie.
- Daj mi spokój.- powtórzyłam .


*

- Cześć Mario!- rzuciłam na odchodne przekraczając próg.
- Rebecka nie rób mi tego! Ja cię kocham!-błagał mnie Mario.
- Przepraszam tak będzie lepiej.- pocałowałam go przelotnie w usta i wyszłam.
- Becky!! Kochanie!! - krzyczał za mną. - Zaczekaj! - podbiegł i złapał mnie za rękę.
- Czego chcesz?! - warknęłam
- Nie rozumiesz że ja cię kocham?! Zrobię dla ciebie wszystko tylko wróć ze mną do domu! Błagam cię! - uklęknął przede mną.
- Wstawaj i się nie wydurniaj!
- Rebecka!
- Mario to nie ma sensu.  Nie daje sobie rady.
- Ja ci pomogę!
- Nie Mario mnie nikt nie pomoże.- odparłam
- "Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest, miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku. . . . . . - zaczął recytować .
- Mario, proszę! Daj mi czas.- przerwałam mu.
-  Czy ty na prawdę nie rozumiesz że jesteś całym moim światem?!
- Nie! Przykro mi Mario! Kocham cię! Cześć!- odparłam i wsiadłam do taksówki.

Oczami Mario *


- Becky zaczekaj! - krzyczałem przez łzy za odjeżdżającą taksówką.

Odeszła.... Tak po prostu odeszła. . . . . Co ja jej zrobiłem, że mnie zostawiła?? Czyli jednak mnie nie kocha. Niby powiedziała że kocha, ale odeszła. . . . .  Nie umiem bez niej żyć.... Co ja zrobię??
 Pójdę się powiesić....... To będzie najlepsze rozwiązanie...



CDN.

środa, 19 marca 2014

Rozdział 21


Oczami  Rebecki *

Obudziłam się rano w Sali szpitalnej. Białe ściany raziły mnie w oczy. Ujrzałam obok siebie siedzącego Mario. Nie potrafię z nim teraz porozmawiać. Czuję się temu wszystkiemu winna. . . Nie powinnam była  związywać się z Wojtkiem. On zniszczył mi życie.  Czuję że zaczyna ono powoli tracić sens. . .  Nie wiem co mam ze sobą zrobić.
Nie chciałam nawet patrzeć na mojego ukochanego. Pomimo tego iż tak mocno go kocham.  Patrzyłam tylko w sufit pomieszczenia , nic nie mówiąc i nie wykazując jakichkolwiek oznak życia. . . . 
- Rebecka kochanie- usłyszałam głos Mario. . . , lecz odpowiedziała mu tylko głucha cisza.
 Zamknęłam się w sobie. . . .na długo . . . . na zawsze. .  .

Oczami Mario *

Tak mi jest żal Rebecki, po tym wszystkim co przeszła.   Rozumiem że chce chwili spokoju, ale to nie powód by ze mną nie rozmawiała. . .  Nie mam pojęcia co się dzieje. . .  A może ona mnie już nie kocha?? Nie Mario!! Ogarnij się! Jak możesz tak w ogóle myśleć?!
Siedziałem  na Sali wpatrzony w moją narzeczoną.  Wyglądała tak pięknie.  Co jakiś czas jej twarz przyzdabiała samotna łezka, którą za każdym razem delikatnie ocierałem. 
Tak bardzo chciałbym poczuć smak jej ust.  Brakuje mi jej. A teraz gdy się nie odzywa czuję że może to wszystko źle wróżyć. . .  Zaczynam się bać.  A co jeśli Rebecka zamknie się w sobie i popadnie w depresję?! Będę musiał ją z tego wyciągnąć. Lecz teraz muszę okazać jej swoje wsparcie i przede wszystkim miłość. Mam nadzieję że wszystko się ustabilizuje. . .
Tydzień później *
- Cześć kochanie- przywitałem moją ukochaną wchodząc do Sali szpitalnej. Nachliłem się by ja pocałować, lecz ona tylko odwróciła twarz w drugą stronę unikając  spotkania naszych ust. Przez cały tydzień rozmawialiśmy tylko tyle co:
- Chcesz coś zjeść?
- Nie. . . .
Albo:
- Jak się czujesz kochanie?
- Nijak. . .
Nasze konwersacje polegały głównie na moich wypowiedziach. Boszzzz jak mnie to denerwuje. Szczerze??? Ta laska zrobiła się nie do wytrzymania. Nie wiem ile jeszcze pociągnę w takim związku.
Do tej pory czułem że to „ta jedyna, na całe życie” A teraz??? Nie mam pojęcia. . .  Kocham ją nadal. Moje uczucia  nic a nic nie uległy zmianie, ale brakuje mi kontaktu, czułości z jej strony. Nasz związek się powoli rozpada. . . . . .  .

Oczami Rebecki * Dzień później *

Taaaa dzisiaj wychodzę z jakże szanownego szpitala. . . . Ughhhh nie mam najmniejszej ochoty wracać do domu. Już w szczególności domu Mario. . .   Pewnie zastanawiacie się czemu?
Po prostu. Nie chcę. Nie czuję się na tyle silna, żeby tak normalnie gadać z nim, przebywać w jednym miejscu, pomieszczeniu, a co dopiero  kłaść się i spać na jednym łóżku.  Nie dopuszczam takiej opcji…
Pewnie się mi dziwicie?

Cóż. . . . moim zdaniem nie ma tu nic dziwnego. Kocham go, ale nie umiem mu tego okazać… Zbyt dużo złego mnie spotkało ostatnimi czasy. . .  
Mam depresję . Jestem tego bardziej niż pewna. . . Nie radzę sobie ze sobą. Nie umiem sobie znaleźć miejsca. Muszę iść na terapię. Wstydzę się cholernie, ale co mogę zrobić? Nic. . .  no właśnie.   Czuję że muszę porozmawiać z kimś obcym, bo czasem najlepiej pogadać z obcą osobą o swoich problemach. Taki człowiek przynajmniej cię nie osądzi na samym początku. . .  a wiadomo.  . . . . z przyjaciółmi różnie bywa. Wystarczy jeden najmniejszy błąd, a zostaje się samym na świecie. . .
W sumie. . .  tą samotność sama sobie stwarzam, nie odzywając się do nikogo.  Z Agatą nie rozmawiałam od momentu kiedy pierwszy raz przyszła do szpitala. . .  Wtedy zamieniłyśmy kilka słów . Nic więcej. Kazałam jej „dać mi czas”. Myślę  że uszanowała moją decyzję. . .

Oczami Agaty *

Mój bożeee….. Rebecka tak się zmieniła. . . . Nie rozmawia ze mną wcale. . . podobnie jak z Mario, Marco i wszystkimi innymi. Martwię się o nią strasznie. . . . To w końcu moja najlepsza przyjaciółka. . .

Wyjechaliśmy przed chwilą z Mario od niego spod domu. Jedziemy odebrać Rebeckę ze szpitala, bo dzisiaj ma dostać wypis. . . Wsiedliśmy do auta i skierowaliśmy się w stronę naszego celu. Jechaliśmy , jechaliśmy, gdy nagle. . . .
_______________________________________
Znudziło mnie już pisanie tego opowiadania ... po prostu nie chce mi się już go pisać, nie wiem czemu ;/ Ale moja przyjaciółka postanowiła, że napisze jeszcze kilka rozdziałów i zakończenie. Ten rozdział to jej dzieło. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Sama także pisze. Link do jej pierwszego bloga : http://mario-i-susanne.blogspot.com/

poniedziałek, 30 grudnia 2013

PRZEPRASZAM !

Przepraszam was, że opuściłam bloga :( Chyba przeceniłam swoje siły. Obiecałam sobie, że na pewno skończę tego bloga i zamierzam to zrobić. W nieokreślonej przyszłości (tydzień, dwa) postaram się dodać zakończenie. Chciałam żeby to opowiadanie miało więcej rozdziałów ale nie dam rady :(
Przepraszam

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 20

Dni mijały szybko i zanim się spostrzegłam byłam już w 5 miesiącu ciąży. Nie byłam sama - okazało się, że Ewelina także będzie miała dziecko. Jej partner - Roberto jest bogatym biznesmenem. Często razem odwiedzają mnie i Mario, a i my przychodzimy do nich.
Dzisiaj Mario jest na treningu więc postanowiłam, że zaproszę Agathę i Ewelinę na babskie spotkanie. Około  14 usłyszałam dzwonek do drzwi. Pomyślałam, że to dziewczyny i poszłam otworzyć. Nikogo nie było za drzwiami więc już miałam je zamknąć ale zobaczyłam na wycieraczce białą kopertę. Wzięłam ją i poszłam z powrotem do pokoju. Usiadłam na sofie i otworzyłam tajemniczą kopertę. Wznajdowałą się w niej kartka A4. Przyklejone do niej były litery wycięte z gazet układające się w napis :
   "Myślisz, że dam ci spokój ?"
Przeraziłam się. Kto znowu ? Wojtek ? Julia ? Nie to drugie raczej odpada, bo jest więzieniu za usiłowanie zabójstwa. Moje rozkminy przerwał dzwonek do drzwi. Na nogach jak z waty podeszłąm do drzwi i wyjrzałąm przez wizjer. Tym razem były to Agatha i Ewelina. Wpuściłam je do środka. Od razu zauważyły, że coś jest nie tak.
- Co jest ? - zapytała Agatha. Podałam jej kartkę, a gdy obie z Eweliną zobaczyły jej treść spojrzały na mnie z przerażeniem.
- Musisz to zgłosić na policję - oświadczyła Ewelina.
- I co to da ? - odparłam.
- Dostaniesz ochronę czy coś.
- Waśnie - zawtórowała jej Agatha.
Dziewczyny posiedziały jeszcze chwilęi poszły. Postanowiłam, że jednak pójdę na policję. BYła już jesień więc szybko się sciemniało. Szłam mało uczęszczaną ulicą więc czułam niepokój. Nagle poczułam uderzenie w plecy. Przewróciłam się na chodnik i skuliłam żeby osłonić brzuch. Mimowolnie spojrzałam na twarz oprawcy. Miał kominiarkę ale był to mężczyzna. Wojtek ? Nie byłam w stanie racjonalnie myśleć, a sprawca nadal mnie bił. Kilka razy udało mu się trafić w brzuch. W końcu uciekł. Wszytko mnie bolało, a najbardziej brzuch. Resztkami sił zadzwoniłam do Mario :
- Halo ? - odezwał się.
- M..mario przyjedź do mnie. - wyjąkałąm.
- Gdzie jesteś ? Co się stało ?
- Jestem na Westellhenweg. Przyjedź szybko.
- Zaraz będę.

*oczami Mario*

Zdenerwowany jechałem ulicami Dortmundu. W końcu dojechałem na ulicę wskazaną przez Rebeccę. Wysiadłem z samochodu i zacząłem jej szukać. Znalazłem ją skuloną na chodniku. Natychmiast do nij podbiegłem.
- Co się stało ?! - zapytałem
- On... pobił mnie. Brzuch mnie boli - wyjąkała. Cała się trzęsła.
- Spokojnie już zabieram cię do szpitala.

*w szpitalu*

Czekałem zdenerwowany na korytarzu. Zadzwoniłem po Marco, Agathę, Ewelinę...chyba wszystkim znajomym kazałem przyjechać. Razem ze mna czekali w napięciu. Godziny mijały, a o Rebecce i dziecku nie było informacji. W końcu pojawił się lekarz i powiedział :
- Poproszę do siebie pana Gotze. - podążyłem za lekarzem do jakiegoś gabinetu. Usiadłem naprzeciwko niego przy biurku.
- Z panią Rebeccą wszystko w porządku - powiedział.
- Ale co z... - zacząłem.
- Niestety. Dzieka nie udało się uratować...przykro mi. - przerwał mi. Nie byłem w stanie nic powiedzieć, chociaż miałem ochotę krzyczeć. Wydostałem się jakoś na korytarz i oznajmiłem :
- Z Rebeccą wszystko w porządku...ale dziecko...- po moim policzku spłynęłą łza. Agatha i Ewelina przytuliły mnie.

*godzinę później*

Lekarz oznajmił, że mogę pójść do Rebeccki. Niepewnie przekroczyłem próg sali i podesżłem do jej łóżka. Nie zareagowała, tylko patrzyła tępo w sufit. Nic nie mówiłem tylko przytuliłem ją. Z jej oczu zaczęły wypływać łzy. Nie starałem się jej pocieszyć, nie mowiłem żadnych "wszystko się ułoży" czy "będzie dobrze". Wiedziałem, że to i tak nic nie da.
_______________________________________________________
Przepraszam, że aż tak długo nic nie dodawałam ale nie miałam ani weny ani czasu. Opowiadanie miało być dłuższe ale będzią jeszcze jakiś 2 rozdziały i epilog, bo zaczęłam je spontanicznie i bez planu, oraz stworzyłam za mało wątków i teraz się zablokowałam. Gdy Uporam się z tym opowiadaniem i odpocznę trochę zacznę nowe, mam nadzieje lepsze : http://przyjaznktoraprzerodzilasiewmilosc.blogspot.com/  Proszę o komentarze dla motywacji :)

wtorek, 22 października 2013

Rozdział 19

*oczami Rebeccki*
Nie spodziewałam się, że Mario tak pozytywnie zareaguje na wiadomość, że będzie ojcem. Strasznie się cieszy ciągle przytula się do mojego brzucha i "rozmawia" z dzieckiem. Nikt oprócz jego i Agathy nie wie o mojej ciąży. Zamierzamy to ogłosić na przyjęciu z okazji otwarcia nowego sezonu za dwa dni.

*dzień przyjęcia*

- Ale ty mówisz - oświadczyłam.
- Dobrze - odpowiedział Mario. Jechaliśmy właśnie do restauracji gdzie miało odbyć się przyjęcie. Trzeba było ubrać się elegancko więc wybrałam to, a Mario jak pozostała męska część sztabu i piłkarzy ubrał garnitur.
- Agatha też będzie ? - zapytał Mario.
- Wspominała, że Marco zaprosił ją jako osobę towarzyszącą.- odparłam.
- To chyba nie będziemy musieli ich swatać.
- Myślę, że sami sobie poradzą. - dojechaliśmy pod restaurację.
- Kogo moje oczy widzą ! A na moją imprezkę to się nie przyszło - porzywitał nas Robert z udawanym oburzeniem.
- Wiesz, że źle się czułam.
- Tak, oczywiście. Migrenka ?
- Coś lepszego - włączył się Mario. Robert spojrzał na niego pytająco ale nie drążył tematu. Zresztą i tak się dowie.
Jak na oficjalne co za tym idzie kulturalne przyjęcie atmosfera była przyjemna. Obawiałam się trochę reakcji chłopaków i Kloppa, ale nie tak bardzo jak wcześniej Mario. W końcu nadszedł ten moment. Siedzieliśmy przy stoliku z Robertem, Łukaszem, Kubą, Mitchellem, Kevinem, Matsem, Marco i Agathą. Mario poprosił o uwagę i ogłosił :
- Będę tatą.
- Haha Mario genialny dowcip G E N I A L N Y ! Przez chwilę uwierzyłem ! - powiedział Kevin.
- Tylko, że to nie jest żart. - spokojnie odparła Agatha.
- Nie ? W takim razie gratuluję. - zrefleksował się Kevin. Wszyscy po kolei składali nam gratulacje. Zmieszanie przy naszym stoliku zauważył Klopp i podszedł do nas.
- Co jest ? prezenty chinkowe rozdają ? Nie za wcześnie ? - zapytał.
- Poniekąd - tajemniczo odparł Mats.
- Co znaczy "poniekąd"
- No bo jak Mario z Rebeccą będą mieli dziecko, to my będziemy wujkami, to tak jakby będzie prezent - Mats dostał słowotoku.
- Że mój mały Mario będzie ojcem ?! - przerwał mu Klopp.
- Tak tatusiu - zaśmiał się Mario. Klopp tak jak i  inni złożył nam gratulacje. Do domu wróciliśmy około 12.

*trzy dni później*

- Pośpiesz się, bo później jadę na trening ! - zawołał z dołu Mario.
- Chwila ! - odparłam. Mieliśmy jechać na zakupy dla dziecka. W miarę szybko przebrałam się w to i zeszłam na dół. Pojechaliśmy do mojej ulubionej galerii handlowej. Dziennikarze ciągle nas zaczepiali, w końcu ochrona ich wyprowadziła żebyśmy mogli spokojnie zrobić zakupy. Wróciliśmy do domu obławani różnymi torbami. przy okazji upolowałam świetny zestaw.
Mario pojechał na trening, a ja zabrałam się za segregowanie nowo zakupionych rzeczy. Zadzwonił Mój telefon więc przerwałam układanie i odebrałąm :
"- Halo ?
- Hej. Mogę do ciebie przyjść ? - odezwała się Agatha. Głos miała conajmniej zmartwiony.
- Jasne, ale co ci jest ? Jakoś dziwnie mówisz.
- Powiem c jak przyjdę.
- Ok, czekam "
Cały czas zastanawiałam się od co chodzi Agathcie. W końcu usłysząłm dzwonek do drzwi więc szybko poszłam otworzyć. W ramiona od razu rzuciła mi się Agatha i zaczęła płakać.
- Hej, co jest ? Chodź do pokoju opowiesz mi. - skierowałyśmy się do salonu i usiadłyśmy na kanapie.
- On mnie nie chce rozumiesz ?! Ja się wreszcie zakochałam, a on mnie nie chce ! - wyrzuciła z siebie.
- Skąd ta pewność ?- zapytałam.
- Widziałam go w kawiarni z jakąś dziewczyną.
- Ale to ciebie zaprosił na oficjalne przyjęcie BVB.
- Pewnie Mario go namówił.
- Nie, przysięgam Mario w tym palców nie maczał. Czekaj... jak ta dziewczyna wyglądała ?
- Drobna blondynka o szczupłej twarzy, oczy podobne do Marco.
- Ty mały głupku ! To jest jego siostra ! Mario mi mówił, że przyjechała i widziałam ją na Idunie.
- A jeśli to nie ona ? - odparła niechętnie Agatha, ale widać było, że nie jest juz w stanie głębokiej rozpaczy.
- Na pewno to była ona...mogłam ci powiedzieć...nie było kiedy.
- Nie przepraszaj. To ja powinnam za to bezsensowne zamieszanie.
- Ja tam lubię jak czasami skoczy mi adrenalina - zaśmiałyśmy się.
- To ja juz pójdę. Pozdrów Mario.
______________________________________________________
Lipny ten rozdział strasznie ;/ Nie mam weny w ogóle. Małymi krokami zbliżamy się do końca tego opowiadania, będzie jeszcze kilka rodziałów i epilog. Ale niedługo po zakończeniu tego zacznę nowe : przyjaznktoraprzerodzilasiewmilosc.blogspot.com. Zapraszam !
czytasz = komentujesz ;p